Tak kocha, że aż wyszedł na ulicę
Przed Sądem Rejonowym dla Łodzi Widzewa pikietował ojciec, który – mimo wyroku - nie może widzieć się z dzieckiem.
Michał Choiński ze Zduńskiej Woli ma ze swoją byłą partnerką córkę. Dziewczynka jednak nie ma kontaktu z ojcem od wielu miesięcy. Mężczyzna nie jest do niej dopuszczany, mimo, iż na podstawie postanowienia sądu powinien regularnie zabierać ją do siebie.
- Ta pikieta to mój krzyk rozpaczy – tłumaczy. - Nie wiem już, jak mam walczyć o swoje prawa? Czy postanowienie sądowe nic nie znaczy? Nie trzeba go respektować?
W proteście pikietującemu ojcu towarzyszyli przyjaciele i matka.
- Przyjechaliśmy bo widzimy, co dzieje się z Michałem – tłumaczyli. - Potrafił wiele godzin stać na samochodzie, żeby tylko przez okno zobaczyć córkę. Nie śpi po nocach. Musieliśmy go wesprzeć.
Michał Choiński zorganizował pikietę i wystawił się na widok publiczny również dlatego, że za kilka lat będzie chciał pokazać córce, że o nią walczył, że o niej nie zapomniał i jej nie zostawił. Dowodem mają być wycinki prasowe, dlatego zaprosił dziennikarzy.
- To nie było dla mnie łatwe, proszę mi wierzyć. Nie jestem typem celebryty. – dodaje.
Zarówno ojciec, jak i matka dziewczynki są ze sobą skonfliktowani. Obserwując sytuację przez kilka miesięcy szczególny opór zauważyliśmy u kobiety. Wygląda to tak, jakby mściła się na swoim byłym partnerze, chciała mu udowodnić, kto jest górą.
- Żenada – tak jednym słowem skomentowała pikietę.
Mediacje...
Pan Michał zgłosił się do nas z prośbą o pomoc. Podczas rozmowy rozpłakał się. To był dziwny widok, duży, silny mężczyzna, kulturysta, któremu po twarzy ciekły łzy. Powiedział wtedy, że chce po prostu przytulić swoje dziecko. Chociaż raz...
Uznaliśmy, że najlepszym rozwiązaniem sytuacji jest przeprowadzenie mediacji z matką, która ukrywała dziecko przed ojcem. Spotkaliśmy się z nią, najpierw w firmie, którą prowadzi a potem w domu. Na ścianie wisiał napis „Samiec twój wróg” i zdjęcia małych dzieci. Nie dawało to dużych szans na powodzenie negocjacji, ale po rozmowach byliśmy dobrej myśli. Pani wydawała się poważnie rozważać propozycję, aby spotkania dziewczynki odbywały się z ojcem na gruncie neutralnym i pod opieką psychologa. Niestety po kilku dniach utwardziła się w swoim negatywnym stanowisku.
Kolejne spotkanie odbył z nią Michał Miazga prezes Społecznego Towarzystwa Wspierania Dzieci i Rodzin w Łodzi. Z nieco lepszym skutkiem, kobieta zgodziła się, żeby ojciec mógł porozmawiać z córką przez telefon. Niestety w wyznaczonym terminie nie odbierała połączenia.
Po pikiecie w sądzie przed którym trwał protest odbyła się rozprawa dotycząca zabezpieczenia kontaktów ojca z dzieckiem. Sędzia uwzględniła lęki przedstawione przez matkę, która twierdziła, że była przez byłego partnera bita i zmieniła sposób, w jaki ojciec ma widzieć córkę. Spotkania mają odbywać się dwa razy w tygodniu w poradni i pod nadzorem specjalistów. Ostrzegła też matkę, że jeśli i tym razem nie wywiąże się z postanowienia to za każdy dzień, w którym nie przyprowadzi dziewczynki na widzenie zapłaci 300zł.
- Decyzja pozostawia wiele do życzenia, ale jest małym krokiem naprzód – skomentował sprawę adwokat Michała Choińskiego. - Mam nadzieję, że mój klient będzie mógł w końcu widzieć się z córką.
Samiec jej wróg? Ekspozycja na ścianie w domu matki dziewczynki.
Tekst i foto Zbigniew Heliński