Nieładnie oszczędzać na kalekach...
Po głośnym proteście w Sejmie rodzice dzieci niepełnosprawnych wywalczyli dodatkowe pieniądze. Ministerstwo chce je odebrać?
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej przygotowało projekt ustawy o świadczeniach pielęgnacyjnych. Rodzice opiekujący się osobami niepełnosprawnymi alarmują, że rządzący chcą obniżyć świadczenia, które sami przyznali.
- Każdy rodzic dziecka niepełnosprawnego dostaje obecnie 1200zł z tytułu rezygnacji z pracy i podjęcia się całodobowej opieki nad chorym – wyjaśnia Henryk Szczepański. - To rekompensata za to, że nie pracuje zawodowo. Została przyznana w tej wysokości po protestach na korytarzach sejmowych. Wtedy, przed kamerami władza pokazała dobre serce i zatroskanie. Teraz ujawnia swoje prawdziwe oblicze. Chce sposobem odebrać część pieniędzy.
Proponowany projekt ustawy zakłada, że 1200 zł (1300 zł od 2016 roku) przysługiwać będzie tylko rodzicom osób, które nie ukończyły 18 lat, a w przypadku osób uczących się 25 lat. Po tym czasie kwota zostanie zmniejszona do 800 zł.
- A czy my będziemy mogli wtedy wrócić do pracy? - dopytuje Szczepański. - Będziemy mieli mniej obowiązków, kiedy dziecko stanie się starsze? Pamiętajmy, że cały czas będzie to człowiek absolutnie niezdolny do samodzielnej egzystencji, którym trzeba opiekować się nie osiem godzin dziennie, jak w pracy, ale 24 godziny na dobę. Dlaczego zatem ekwiwalent za to, że nie pracujemy zawodowo ma być obniżany? Oj dbają kochani rządzący o to, żebyśmy czasami nie mieli za dużo - dodaje z przekąsem. - Szkoda, że nie liczą według tej samej miary pensji w administracji państwowej. Tam pobory rosną. Nam sztukują, żeby tylko za dużo nie wydać.
Nowe przepisy, które w zaproponowanej formie raczej nie mają szansy wejść w życie wzbudziły kontrowersje również z tego powodu, że stwarzały podziały na opiekunów lepszych i gorszych. Część rodziców bowiem podlegałaby cięciom po tym, jak ich latorośle skończą 18 lat (25 w przypadku kontynuowania nauki), a część nie. Wypowiedział się w tej sprawie Trybunał Konstytucyjny, który nakazał wyrównać świadczenia dla wszystkich opiekunów osób dorosłych. Sęk w tym, jak wyrównanie to będzie wyglądało? Stawka pozostanie na poziomie 1200/1300 złotych czy będzie solidarnie obniżona dla wszystkich do poziomu 800 złotych? Projekt przewiduje obniżenie, czyli oszczędzanie na kalekach.
To nie jedyna kontrowersja. W myśl ministerialnych propozycji nawet te 800 zł nie byłoby bezwarunkowe. Zostałoby odebrane po tym, jak całkowity dochód w rodzinie przekroczyłby 1000 zł na osobę.
- I to dopiero kpina – denerwuje się Iwona Hartwich, przewodnicząca Stowarzyszenia „Mam Przyszłość”. - Tysiąc złotych na osobę to już taki ogrom środków, żeby odbierać rekompensatę za rezygnację z pracy zawodowej? No faktycznie taka rodzina to bogacze. Chyba w ministerstwie nikt nie zdaje sobie sprawy, ile kosztuje opieka nad osobą niepełnosprawną? Wstydziliby się oszczędzać na najsłabszych i chorych. Cały czas czujemy się lekceważeni. Pani minister Wóycicka spotyka się z rodzicami, ale nie z tymi, którzy protestują. Nikt się nami nie interesuje. Mamy nawet problem ze złożeniem petycji.
Iwona Hartwich jest krytykowana za to, że mimo zaproszenia nie uczestniczyła w rozmowach z minister Wóycicką. Kiedy ją o to zapytaliśmy wyjaśniła, że padła ofiarą sprytnego posunięcia, którego celem było, aby protestujących pokazać, jako "czarne owce". Powiedzieć: proszę, nie chcą rozmawiać a my jesteśmy tacy otwarci.
- Spotkanie z panią minister, na które byłam zapraszana rozpoczynało się krótko przed godziną dziewiątą - tłumaczy. - W tym samym dniu zaplanowaliśmy nasz protest. Ruszał o godzinie 10. Musiałam go rozpocząć, wszystkiego dopilnować. To wykluczało moją obecność gdzie indziej. Wielokrotnie prosiłam o przesunięcie godziny spotkania przynajmniej o dwie godziny. Wtedy protest już by trwał, wszyscy byliby na miejscu i mogłabym spokojnie rozmawiać.
Rodzice dzieci niepełnosprawnych nie zamierzają składać broni. Zapowiadają, że w Brukseli zrobią taki protest, że o tym, jak w Polsce traktuje się osoby niepełnosprawne dowie się cały świat. I jakie można mieć zaufanie do rządzących polityków, którzy mówią jedno a robią zupełnie co innego.
Zbigniew Heliński, fot. Stowarzyszenie „Mam Przyszłość”