Straci coś, za co zapłacił? Paranoja w Racławicach
Anatol Sowa kupił ziemię w Racławicach (pow. ostrzeszowski). Zapłacił, ale niewykluczone, że w majestacie prawa straci część własności.
Działka pana Anatola miała w momencie zakupu kształt zbliżony do prostokąta o wymiarach ok. 600 na 17 metrów (patrz mapka). Częściowo była zalesiona. Wszystko było w porządku. Do czasu gdy - jak czytamy w dokumencie prokuratury - "Wójt Gminy Kraszewice wydał postanowienie o wszczęciu postępowania rozgraniczającego nieruchomości (...) oznaczonej jako działka nr 451 (...) z działką nr 452 (...). Wójt Gminy Kraszewice wydał decyzję zatwierdzającą przeprowadzone postępowanie (...). Na podstawie ww. pomiarów działka nr 452 (...) zmniejszyła swoją powierzchnię o ok. pół ha (...)".
Właściciel zmniejszonego pola nie może zrozumieć tej decyzji. Uważa ją za mocno krzywdzącą.
Działka w momencie zakupu. Stan w dokumentach geodezyjnych.
Spotkaliśmy się z nim na jego działce. Jeden jej kraniec, od strony drogi, przy rowie był w porządku. Idąc na drugi zobaczyliśmy, że pasek ziemi zwężał się z każdym krokiem, aż w końcu zniknął zupełnie. Ziemia była zaorana. Właściciel stwierdził, że nie on wykonał te prace.
Na początku pola pana Anatola jest całkiem sporo,
potem stopniowo coraz mniej,
aż znika zupełnie.
- Tu dalej jeszcze powinno być moje pole, a w praktyce go nie ma. Ziemię zaorał sąsiad – mówi rozżalony.
Pole zajął przedstawiciel rodziny, która wcześniej sprzedała ziemię? A może winny jest kto inny? Bałagan w dokumentach?
Do czasu rozgraniczenia stosunki między oboma mężczyznami były poprawne. Teraz panowie nastawieni są do siebie wrogo. Anatol Sowa twierdzi, że nie podaruje swojej krzywdy. Zapowiada, że jeśli nie znajdzie sprawiedliwości sam się o nią postara. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że to właśnie od dalekiej rodziny osoby, z którą teraz jest w sporze kupił ziemię.
- Jak w ogóle ktoś ma czelność mi ją odbierać? – żali się. – Wstydu nie ma. Boga się nie boi. Przecież to moje. Zapłaciłem za to.
Co na to Starostwo?
Sytuacja wydaje się poważna. Na tyle, że o interwencję poprosiliśmy lokalne władze. Zanim będzie za późno i dojdzie do samosądów. To przecież bałagan w dokumentach starostwa może być przyczyną eskalacji napięcia. Małżonka pełnomocnika właściciela gruntów twierdzi, że próbowała rozmawiać z Anatolem Sową, ale ten zachowywał się w stosunku do niej agresywnie. Miał też atakować jej męża.
Słuchając wypowiedzi obu stron mamy nadzieję, że wszyscy zaangażowani w sprawę staną na wysokości zadania, spór zostanie mądrze wyjaśniony, a w Racławicach nie dojdzie do tragedii, o której będzie mówił cały kraj.
W Starostwie Powiatowym w Ostrzeszowie zapytaliśmy, jak wytłumaczą, że z ładnego prostokąta zrobił się trójkąt, z ewidentną stratą pana Anatola, co stało się początkiem nieporozumień? Czy jeśli okaże się, że nie ze swojej winy mężczyzna straci ziemię, za którą zapłacił starostwo przewiduje rekompensatę lub inne działania? Zwróci mu różnicę razem z zadośćuczynieniem za lata sporów, kosztów adwokackich itd.? Kto jest winien powstałemu zamieszaniu? Czy na innych polach może również wystąpić problem? Zdaniem specjalistów, z którymi rozmawialiśmy jest to całkiem możliwe, ponieważ dokumenty geodezyjne różnią się od stanu na gruncie. Czy jeśli tak jest, kto odpowiada za taki bałagan? Co zrobiłby osobiście Pan Starosta, który zapłaciłby za ziemię, a potem okazałoby się, że połowy nie ma bo ktoś zmierzył i stwierdził, że mu się nie należy? Czy domagałby się swoich pieniędzy lub ziemi, którą nabył? A może przyjął z pokorą ubytek i pogodził się z nim?
Pytania wysłane do Starosty Powiatowego w Ostrzeszowie:
- Dlaczego możliwa jest sytuacja, że Anatol Sowa może stracić część ziemi, którą kupił?
- Kto ponosi odpowiedzialność za to, że w przypadku Anatola Sowy dokumentacja geodezyjna jego działki nie odzwierciedla stanu faktycznego w terenie?
- Czy stan na gruncie na polach sąsiadujących z działką Anatola Sowy zgadza się z tym z dokumentów geodezyjnych?
- Czy dokumenty geodezyjne pozostające w zasobach Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej w Ostrzeszowie odzwierciedlają faktyczny stan na gruncie?
- Czy w przypadku, jeśli Anatol Sowa straci swoją ziemię bo zostanie przyjęta niekorzystna dla niego dokumentacja Starostwo Powiatowe w Ostrzeszowie zrekompensuje mu stratę?
- Czy przedstawiciel Starostwa zgodzi się na spotkanie w terenie zarówno z panem Anatolem, jak i niezależnym geodetą, który wskaże propozycję rozwiązania problemu?
Pytania do Prezesa Sądu Rejonowego w Ostrzeszowie:
- Czy słuszne jest, aby człowiek otrzymał i posiadał to, za co zapłacił?
- Czy obywatel powinien ponosić konsekwencje błędów, które w dokumentacji popełnili urzędnicy? Konsekwencje niewłaściwych pomiarów geodezyjnych lub braku takich pomiarów? Niezgodności, które występują w dokumentach stworzonych przez przedstawicieli urzędów lub na ich zlecenie?
- Czy przy rozpatrywaniu sprawy Anatola Sowy rozpatrzone zostały rozbieżności dokumentacji geodezyjnej działek, które są w najbliższym sąsiedztwie rozgraniczanej nieruchomości?
- Jaki wyrok w tej sprawie wydaje się bliższy sprawiedliwości? 1. Zatwierdzenie tego, że Anatol Sowa musi oddać część swojego pola, chociaż za nie zapłacił i zakupił ziemię zgodnie z istniejącą dokumentacją? 2. Powrót do stanu sprzed procesu po zakupie ziemi przez pana Anatola? 3. Inne rozwiązanie. Proszę napisać, jakie jest najwłaściwsze zdaniem sędziego?
- Co powinien zrobić Anatol Sowa, jeśli straci swoją ziemię? Przecież nie stanie się tak z jego winy. Od kogo ma żądać zadośćuczynienia?
- Czy należy tolerować różne, sprzeczne ze sobą wersje dokumentacji geodezyjnej, które dotyczą tego samego terenu? Jeśli takowe występują to jakie rozwiązanie może nakazać sąd?
- Czy sędzia, który orzeka w sprawie ma świadomość odpowiedzialności i mądrości, którymi powinien się wykazać? Dbałości o elementarne poczucie sprawiedliwości? I faktu, że w następstwie przeogromnego rozgoryczenia, jakie odczuwa jedna ze stron i poczucia krzywdy sytuacja może wymknąć się spod kontroli?
Sąsiad też widzi problem, ale z drugiej strony
Na sporne pole zaprosiliśmy również drugą stronę, czyli pełnomocnika właściciela sąsiedniego pola. Poprosiliśmy o pomoc w zmierzeniu obu końców. Mężczyzna przyznał, że nasz czytelnik słusznie jest rozżalony. Wskazał jednak, że to nie jego wina, ale właścicielki gruntu z drugiej strony.
Od małżonki mężczyzny otrzymaliśmy mail, w którym czytamy między innymi:
"(...) nasz syn, obecny właściciel działki 451, z moim mężem postanowili ustalić granice zgodne z mapkami geodezyjnymi przy pomocy geodety, ponieważ planowali na działce 451 zasadzić las. Jest tam klasa ziemi "6 z" czyli bardzo słaba i nadaje się pod zalesienie.
Pan Sowa mógł uczestniczyć w pomiarach jako sąsiad, ale nie chciał, tylko powiedział, że pójdzie do sądu. Będąc przy pomiarach już wtedy widział by, że jest niezgodność między mapkami, a granicami na gruncie. Wtedy należałoby wspólnie udać się do starostwa po wyjaśnienia i był wtedy czas na wspólne działanie. (...)
To sąsiedzi działek od nr 453 poprzesuwali swoje działki za bardzo w kierunku pana Sowy. Rekultywacja działek 453 i dalej nie odbywała się pod okiem geodetów, ale każdy orał tak jak mu się wydawało, że będzie dobrze. Stąd z pewnością są na innych działkach niezgodności z mapkami geodezyjnymi. Prawdopodobnie ma ktoś więcej ziemi niż na to wskazują dokumenty geodezyjne..."
Mierzyliśmy, mierzyliśmy i nie chciało wyjść inaczej. Pola brakuje...
Geodeta też wytyka nieprawidłowości
Geodeta Jarosław Rybczyński, który na zlecenie Anatola Sowy dokonał niezależnych pomiarów sugeruje, że winnym całego zamieszania może być fakt, iż kilkadziesiąt lat temu przyjęte zostały granice zgodne ze stanem użytkowania na gruncie chociaż stan z założenia ewidencji gruntów wskazywał inaczej. Jakby tego było mało obie dokumentacje geodezyjne nadal pozostają na stanie w zasobie Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej powodując dalsze zamieszanie zamiast normowanie sytuacji.
Czy przypadek Anatola Sowy rozwiąże worek z problemami innych rolników? Jak zachowa się w tej sprawie starostwo i sąd? Winny stanu rzeczy na razie nie został wskazany. Wiadomo tylko jedno. Człowiek, który uczciwie kupił ziemię, może bez jakiejkolwiek swojej winy ją stracić, a to chyba nie jest uczciwe? Czekamy na sygnały od mieszkańców powiatu ostrzeszowskiego dotyczące zgodności stanu na gruncie z dokumentami geodezyjnymi znajdującymi się w urzędzie. Całkiem prawdopodobne jest bowiem, że podobne problemy do tych, z którymi boryka się pan Anatol występują gdzie indziej. Dotarliśmy na przykład do człowieka, który zmagał się z omyłkowym wpisaniem numeru swojej działki w dwóch różnych dokumentach.
Kolejna rozprawa w sprawie ziemi, którą kupił Anatol Sowa odbędzie się 18 grudnia o godz. 11:30 w sali 205 Sądu Rejonowego w Ostrzeszowie.
Zbigniew Heliński
Reklama:
Cywilne Biuro Śledcze - www.cbś.com.pl – Nagłośnienie nieprawidłowości, śledztwa dziennikarskie, poszukiwanie osób zaginionych, pomoc w uzyskaniu kontaktów z dzieckiem, pomoc kiedy padłeś ofiarą przestępstwa. Zapoznajcie się z ofertą. Takiego połączenia jeszcze nie było! Najlepsi do Waszej dyspozycji.
Bezpłatne liceum i gimnazjum dla dzieci z autyzmem w Aleksandrowie Łódzkim - nauka indywidualna z nauczycielem, bezpłatna rehabilitacja, opieka lekarska i pedagogiczna. Codzienny transport do i ze szkoły. Nauka na odległość za pośrednictwem komunikatora Skype, tel. 602-331-606 i (42) 276-55-88.