Ojciec porwał syna. Polce pomagają muzułmanie
Polka, która na co dzień mieszka w Holandii ruszyła samotnie do Egiptu by odzyskać syna. Jej rodzina twierdzi, że ojciec dziecka, Egipcjanin, który wywiózł chłopca jest zwolennikiem radykalnego fundamentalizmu islamskiego.
Pani Agata ma sądownie przysądzone prawo do opieki nad 5-letnim synem. Ojciec dziecka, oficjalnie cały czas jeszcze jej mąż, uprowadził malca. Miał tylko zabrać go na spacer a wywiózł z Holandii. Najpierw do Belgii, a następnie do Egiptu.
Istnieje ogromne niebezpieczeństwo, że chłopiec odebrany matce zacznie być wychowywany według zasad fundamentalizmu islamskiego. Zdaniem rodziny kobiety jej mąż jest radykałem. Na Facebooku miał posługiwać się kilkoma tożsamościami. Ślub z Polką pozwolił mu na swobodne poruszanie się po Unii Europejskiej. Przez większość czasu, w którym przebywał na naszym kontynencie nie pracował. Poznawał za to kobiety. Dotarliśmy do relacji, według której opowiadać miał synowi między innymi o drastycznych metodach egzekucji i o tym, że warto umrzeć za Koran. Jego zamiłowanie do organizacji uznanej za ugrupowanie terrorystyczne zauważył też adwokat kobiety.
Zdesperowana matka przebywa w Egipcie. Wyjechała tam sama, bez pieniędzy i wsparcia. Na miejscu spotkała wiele wspaniałych osób, które zadeklarowały pomoc. To muzułmanie. Ludzie ofiarowali jej pieniądze, dzięki którym wynajęła pełnomocnika. Mecenas Shaddy Abdellatif wykazał się ponad przeciętnym zaangażowaniem w sprawę. Wykorzystując swoje możliwości sprawił na przykład, że pomocną dłoń wyciągnęli egipscy politycy. Niestety nasze służby konsularne w odczuciu kobiety "zaspały" i nie były zainteresowane udzieleniem potrzebnego jej wsparcia. Zaoferowały co prawda tłumacza, ale co do pozostałych działań twierdziły, że nic nie da się zrobić.
- Jak to się nie da? – napisała nam matka. – Nasi nie mogli, to dlaczego Ministerstwo Sprawiedliwości Holandii mogło? Wysłało do swojego odpowiednika w Egipcie pismo o pomoc w odzyskaniu dziecka. W polskiej ambasadzie wszystko było na "nie". Umywali ręce od konkretnej pomocy. Będąc tutaj i walcząc o dziecko ryzykuję życiem. Zrobiłam tyle rozgłosu, że w każdej chwili ktoś może chcieć mnie uciszyć! Boję się każdego dnia. Nie cofnę się jednak przed niczym, żeby uratować syna. Spotkałam w Egipcie fantastycznych ludzi, którzy robią dla mnie więcej niż polskie służby. Przynajmniej do tej pory.
Losem kobiety, z którą jesteśmy w kontakcie zainteresowali się pracownicy ambasady Holandii, jak również przedstawiciele tamtejszych władz. Obiecali wesprzeć polskie działania dyplomatyczne, które będą miały na celu pomoc naszej obywatelce. Tych jednak nie ma. Dużo bardziej pomagają obcy ludzie i sami Egipcjanie, w tym lokalni senatorowie i ministrowie.
Mężczyzna, który wywiózł bezprawnie syna z Holandii nie stawia się na rozprawy wyznaczone przez sąd. Jego adwokat twierdzi, że nie wie, gdzie przebywa. Najprawdopodobniej już teraz ukrył się z chłopcem, którego nie będzie chciał oddać. Posiedzenia sądu zostały przeniesione z rodzinnej miejscowości Egipcjanina do Kairu. Mamy nadzieję, że teraz łatwiej będzie działać przedstawicielom naszego państwa. Ambasada jest w końcu w tym samym mieście. To wstyd, że obywatelce Polski pomagają wszyscy, tylko nie "swoi". Poza naszymi nikt nie powiedział matce "tego się nie da".
Na Facebooku powstała specjalna grupa, której członkowie zbierają między innymi pieniądze, aby matka mogła w Egipcie walczyć o syna. Znajdziecie ją tutaj: https://www.facebook.com/groups/1540493486224060/?notif_t=group_added_to_group¬if_id=1476565390376397. Sama zainteresowana twierdzi, że bez dziecka nie wyjedzie, a jeśli będzie musiała podejmie pracę na miejscu.
Sprawę opisywali również dziennikarze portalu ExpressElblag.pl. Oto spot, który umieścili w internecie:
Zbigniew Heliński, fot. ExpressElblag.pl