Przeklina dzień, w którym ją poznał...
Podchodziliśmy do tematu, jak pies do jeża. Pokłóciliśmy się ze zgłaszającym. Wychodzi jednak, że niewinny może odsiadywać wyrok. Mamy nadzieję, że procedury zostaną zachowane. W przeciwnym razie życie i zdrowie osadzonego mogą być zagrożone.
W ramach śledztwa dziennikarskiego zgromadziliśmy materiały, które mogą świadczyć o tym, że mężczyzna, który został skazany z artykułu 200 kk może być niewinny. Zbagatelizowane zostały motywy, dla których małoletnia mogła pomówić go o czyn zabroniony. Czy w ten sposób chroniła osobę jej bliską?
Ze względu na dobro osób związanych ze sprawą nie ujawnimy miejsca, w którym działa się historia. Przyjmijmy, że doszło do niej w województwie dolnośląskim. Trzy panie z pobliskiej wsi szły do lasu. Nagle miały zobaczyć, jak znany im mężczyzna namiętnie całuje 14-letnią wówczas dziewczynę. Znały ją.
- Na ten widok dosłownie zdębiałyśmy – opowiada jedna z kobiet. - Całowali się, jak chłopak z dziewczyną. Zaczęłam alarmować w sprawie. Do działań przystąpiły zarówno prokuratura, jak i służby socjalne.
Przyłapany na miłosnych uściskach „wujek” nie przyznał się do winy. Również dziewczynka zaprzeczyła, że do czegoś między nimi doszło. Nikt nie wnikał zbyt dokładnie, że przecież lubili się, byli sobie bardzo bliscy, więc być może chciała go chronić, gdy wybuchła afera? Ginekolodzy w ogóle nie zbadali latorośli. Była przesłuchiwana w obecności psychologa, który uznał, że jest wiarygodna.
Znaleźli się inni "sprawcy"? Prawdziwi?
Poszkodowana zaprzeczyła faktom, które miały być zauważone przez kobiety. Wskazała za to dwóch innych mężczyzn, którzy mieli zrobić jej krzywdę. Jeden z nich odsiedział już wyrok. Cały czas zaprzeczał oskarżeniu. Wierzyli mu wszyscy mieszkańcy wsi. Drugi ze wskazanych trafił właśnie do aresztu. Ma jeszcze do odsiedzenia dwa lata.
- Wyroki obu oscylują wokół dwóch i pół roku – powiedział mecenas jednego z mężczyzn. - To w zasadzie minimalna kara za przestępstwo, które wyczerpuje znamiona art 200 kk. Zwykle kary zaczynają się od pięciu lat w górę. Jakby sam sędzia nie był do końca przekonany do winy.
Całe zainteresowanie śledczych i sędziów skierowane zostało na wskazanych panów. Tym, który - jak stwierdzili świadkowie - miał namiętnie całować się z 14-latką nikt nie był już zainteresowany.
- Gdy zeznawałam w sądzie byłam wręcz uciszana – wyjaśniła zdenerwowana kobieta, od której rozpoczęła się burza. - Najpierw zostałam wezwana, żebym powiedziała, co widziałam, a gdy zaczęłam mówić okazało się, że sąd nie chce słuchać. Wątek, o którym mówiłam przestał być ciekawy.
Panowie twierdzą, że są niewinni
- Przeklinam dzień, w którym ją poznałem – mówi łamiącym się głosem skazany, który właśnie rozpoczął odsiadywanie kary.
Boi się odsiadki, chociaż stara się zachować pozory. Wie, jak witani są w więzieniu skazani za "majtki".
Jego znajomość z dziewczyną, która oskarżyła go o czynności seksualne rozpoczęła się od tego, że znajoma wysłała go, aby zawiózł pranie do jej domu. To byli biedni ludzie. Wiele osób im pomagało. Robiło zakupy.
- Tak, jeździłem tam – przyznaje. - Kilka razy, dokładnie nie pamiętam ile. Bardzo rzadko. Zawsze tylko po to, żeby pomóc.
- Akt oskarżenia ujęty był w ten sposób, że do czynu miało dojść w określonym, dość długim czasie – wyjaśnił adwokat. - Taki zapis i brak konkretnych dat, dni, miesięcy wykluczył udowadnianie, że mojego klienta mogło w ogóle nie być w Polsce. Świadkowie mylili kolor samochodu. Mówili, że takim przyjeżdżał, gdy tymczasem takiego nie posiadał. Tak naprawdę wyrok oparty był tylko i wyłącznie na słowach dziewczyny. Zeznawała dwa razy. Obie wersje różniły się od siebie.
Ciekawie tamten czas wspomina kobieta, z którą wtedy skazany utrzymywał kontakty i która wysyłała go z praniem.
- Wyjeżdżał, mijało może czterdzieści, pięćdziesiąt minut i wracał – wspomina. - Zawsze dzwonił, że już wraca. Moim zdaniem, w tym czasie, gdy go nie było nie zdążyłby zrobić tego, o co jest posądzony. Mam córkę. Nigdy się nią nie zainteresował. Nic nie wzbudziło mojego niepokoju.
Matka pokrzywdzonej chciała rozmawiać, ale została zakrzyczana
Postanowiliśmy dotrzeć również do samej dziewczyny, wtedy nieletniej, dzisiaj dorosłej kobiety. Najpierw spotkaliśmy się z jej matką. Ledwo zaczęliśmy rozmawiać zadzwonił telefon.
- Co ty kur...a robisz! - krzyczała do słuchawki córka. - Rozmawiasz z jakimiś dziennikarzynami? Podam cię do sądu!
Epitetów było wiele. Krzyczała na tyle głośno, że jej słowa zarejestrował dyktafon, mimo iż matka rozmawiała z nią w normalnym trybie, a nie głośnomówiącym. Kobieta przestraszyła się i natychmiast zakończyła z nami rozmowę.
Ciekawe opowieści...
Ludzie opowiedzieli nam ciekawe historie. Bez wdawania się w szczegóły, rozmowy dotyczyły prywatnych relacji, sytuacji, które miały być zaobserwowane. Należy jednak zadać pytanie, czy dziewczyna nie miała motywu, aby ukryć prawdę?
Większość osób - co oczywiste - nie chciała być mieszana do sprawy. Jeśli rozmawiali to prosili o anonimowość. Dotarliśmy do człowieka, który rozpytał o wydarzenia znajomych funkcjonariuszy. Mundurowi wyrazili się jasno. Ich zdaniem pierwszy skazany był niewinny! Czy analogicznie i drugi?
Jest bezpieczny?
Wyrok drugiego z panów musi zostać wykonany, to jasne. Co innego wyrok, co innego bezpieczeństwo.
- Służba więzienna jest zobowiązana zapewnić bezpieczeństwo osobiste osobom osadzonym oraz jest zobowiązana również do zapewnienia każdemu osadzonemu odpowiedniej opieki zdrowotnej. Osadzony mający zdiagnozowany problem zdrowotny jest odpowiednio zaopatrywany medycznie i ma zagwarantowane leczenie adekwatne do aktualnego stanu zdrowia i wskazań lekarza. – napisał Zastępca Dyrektora Aresztu Śledczego, do którego przejściowo trafił skazany.
Więzień napisał apel do Ministra Sprawiedliwości, z prośbą, aby ten zainteresował się sprawą. Zapytaliśmy o niego w ministerstwie. Czekamy na odpowiedź. Przed wyjazdem do aresztu skierował do nas wiadomość:
"Idę oddać się w ręce "sprawiedliwości". Dziękuję za trud i pracę włożone w sprawę! Jak to mówią: oby do usłyszenia. Pozdrawiam." (z)
Reklama: