aktualizowane 4:23, 14 Jul 2024

Wiesz o czymś ciekawym? Napisz do nas e-mail: info@superfakty.pl

 Łzy pani Haliny (88 lat) występującej przed gdańskim Sądem Rejonowym przeciwko własnemu synowi, Jerzemu, dowodzą jak dramatyczne było dla niej kilka ostatnich lat. Kobieta nie może mieszkać w mieszkaniu, mimo, iż jest ono jej własnością. Nie może bo samowolnie, bez jej wiedzy zameldował się w nim syn, który znęcał się nad staruszką, okradał ją bił. Obecnie zadłużył mieszkanie na ponad siedem tysięcy!

 - Syn wrócił z Niemiec po długiej nieobecności. Nieoczekiwanie pojawił się na moim progu z walizkami i powiedział, że musi na miesiąc wprowadzić się do mojego mieszkania – zeznała pani Halina. - Była zima, zbliżały się Święta, pozwoliłam, chociaż wiedziałam, że nie mogę mu do końca zaufać.

 Z początku syn zachowywał się normalnie, pomagał w zakupach. Pojawiła się nadzieja, że ich przedłużające się wspólne zamieszkiwanie nie będzie tak uciążliwe, jak spodziewała się matka znająca burzliwą przeszłość potomka. Sytuacja uległa nagłej zmianie gdy synowi udało się uzyskać zameldowanie w lokalu będącym własnością matki. Jak zapewnia pani Halina stało się to bez jej zgody i udziału.

 Od tego momentu pani Halina poddawana była przemocy psychicznej, dręczona, wyzywana, ośmieszana i zastraszana we własnym mieszkaniu. W końcu w obawie o własne życie i zdrowie wyprowadziła się do córki.

 Pracownica Miejskiego Ośrodek Pomocy Rodzinie Centrum Pracy Socjalnej numer 8 w Gdańsku, zeznała że pani Halina była wyraźnie zastraszana i znajdowała się w złym stanie psychicznym, a syn nie chciał słyszeć o żadnym rozwiązaniu kompromisowym. Wspierała go w tym także druga z córek pani Haliny, która podczas mediacji przyznała się także do aktu przemocy wobec matki.

 Rodzinie założona jest Niebieska Karta, funkcjonariusze policji regularnie sprawdzają czy w obecnym miejscu zamieszkania pani Halina może czuć się bezpiecznie, jednak do czasu eksmisji syna boi się ona powrócić do własnego mieszkania, popadającego w tym czasie w ruinę i zadłużenie.

 Co dziwne aż sąd musi zdecydować o tym, żeby właścicielka mieszkania odzyskała nad nim kontrolę i mogła wrócić do siebie. Mimo wielokrotnych monitów i pytań z naszej strony nie chciał się do niej ustosunkować nikt z urzędników. (zh)