aktualizowane 23:11, 23 Apr 2024

Wiesz o czymś ciekawym? Napisz do nas e-mail: info@superfakty.pl

 Jego „Baśkę” nucili i nucą chyba wszyscy. Wielu z pewnością zastanawiało się również, ile jest prawdy w tej wpadającej w ucho spowiedzi lidera Wilków. O to, jak to było naprawdę zapytał Zbigniew Heliński.

W piosence „Baśka” wspominasz wiele kobiet. Wszystkie były Twoimi dziewczynami?
Z tytułową „Baśką” nic mnie nie łączyło, zresztą podobnie, jak z większością wymienionych w tekście dziewczyn. Tak naprawdę związany byłem z czterema kobietami. Pierwsza miała na imię Beata, druga Grażyna, trzecia Ela. Potem poznałem Monikę i od tej pory interesuje mnie tylko ona.

 Jaka Twoim zdaniem powinna być idealna kobieta?
 Powinna być trochę jak gejsza. Uległa, piękna, inteligentna. Musi też dobrze gotować bo ja niestety daleki jestem w tej dziedzinie od doskonałości.

 I Monika jest idealna?
 Pewnie!!!! A tak naprawdę to znasz kogoś idealnego? Monika to straszna gaduła, dużo większa niż ja. No i nie umie powiedzieć „przepraszam”. „Kocham” proszę bardzo, ale „przepraszam” nigdy! Twierdzi, że nie robi niczego takiego, za co miałaby przepraszać.

 A może rzeczywiście nie ma za co przepraszać? Kiedy się pokłócicie wina częściej leży po jej, czy po Twojej stronie?
 Różnie to bywa. Jedno jest pewne, to ja głośniej krzyczę. Mam tak zwany wybuchowy charakter. A Monika po prostu przestaje się do mnie odzywać i następują ciche godziny, po których wszystko wraca do normy. Przez prawie 30 lat, w ciągu których jesteśmy parą nauczyliśmy się siebie nawzajem. Czasem to ja prowadzę ją za rękę, a czasem ona mnie.

 Na Twoim palcu nie widzę obrączki, czyżbyś ukrywał fakt, że masz żonę?
 Obrączki nie ma też Monika. Ktoś nam je ukradł w trakcie jednej z imprez, którą urządziliśmy u nas w domu. Strasznie nam ich brakowało. Chcieliśmy mieć coś wspólnego, ale jednocześnie coś wyjątkowego, magicznego. Postanowiliśmy kupić sobie pierścienie Atlantów, które od tamtego czasu są świadectwem naszej miłości.

 Jesteś honorowym członkiem Bractwa Rycerskiego w Bolkowie. Jak do tego doszło?
Początek znajomości z mistrzem bractwa nie zapowiadał niczego dobrego. Razem z kolegami z zespołu Wilki nieźle sobie kiedyś balowaliśmy na zamku w Bolkowie. Strzelaliśmy z łuku do drzwi. Facet przyszedł, ostro nas objechał i się polubiliśmy. Potem zaproponował, żebym przyłączył się do bractwa. Szkoda, że nie mam czasu uczestniczyć w rycerskich turniejach. Z walką na miecze pewnie bym sobie nie poradził, ale z łuku strzelam naprawdę nieźle.

 Podobno w duchu rycerskich zasad wychowywałeś też swoich synów?
 Razem z żoną staraliśmy się wpoić im zasady panujące w dawnych zakonach: oddanie dla najbliższych, wierność własnym zasadom, szacunek dla kobiet i walka do końca.

 W wywiadach mówiłeś, że nie wyobrażasz sobie życia w małej miejscowości, a jednak wyprowadziłeś się na wieś. Dlaczego?
 Uciekliśmy od wielkomiejskiego „wyścigu szczurów”. W naszej wsi wszyscy czujemy się trochę, jak w raju.

 Jak wygląda wasz dom?
 Zbudowaliśmy go kilkanaście kilometrów od Warszawy. Ma dwieście metrów. Wszędzie panuje lekki, artystyczny nieład. Oczywiście to ja bałaganię.

 Rozmawiał Zbigniew Heliński